Nic
mi ostatnio nie wychodzi. Był nie tak dawno taki okres, że nie
mogłem chodzić, ponieważ skręciłem nogę w kostce. Jak nie
idzie, to nie idzie...
Dobrze,
że dzieci są już na swoim i mają dobrą pracę, bo na mnie już
od dłuższego czasu nie mogą liczyć. Nie wiem co się stało, ale
w pewnym momencie wszystko zaczęło mi się walić. Dwa lata temu
straciłem pracę. Żona pojechała do Niemiec, do pracy
i do tej pory nie wraca. Po prostu znalazła sobie
innego i ma mnie gdzieś. Mieszkam sam w domu po rodzicach, który
coraz bardziej podupada, nieremontowany już od dawna. Samochód od
prawie roku stoi zepsuty.
Co się dzieje, co robić? Jak wyjść
z tego wszystkiego? Ciągle zadaję sobie te pytania, a odpowiedzi
brak. Codziennie chodzę szukać pracy
i nic. Nieraz zdarza mi się znaleźć jakąś pracę
dorywczą, ale to na krótki okres i potem znowu wszystko od
początku. Chodzenie i szukanie. Dobrze, że mam jeszcze trochę
oszczędności, które pozwalają mi przeżyć te dni bez
pracy.
Pewnego
razu idę ulicą, a tu nagle, ktoś mnie zaczepia.
- Cześć! Nie
poznajesz?
Patrzę, a to kolega ze szkoły - Zenek.
-
Cześć! Poznaję, tylko tak się trochę zamyśliłem.
- Fajnie,
że cię widzę. Choć pogadamy, wypijemy piwko. Tu niedaleko jest
taki ogródek piwny - powiedział Zenek.
Poszliśmy. Pijemy
piwko, rozmawiamy, a ja się modlę, żeby tylko się nie spytał;
-
co u ciebie.
Długo nie trzeba było czekać: Co u ciebie -
pyta.
- Jakby ci to powiedzieć... wszystko mi się
zawaliło.
Opowiedziałem mu, bo co miałem kłamać.
Wcześniej czy później dowiedziałby się od kogoś innego.
-
To, choroba... masz pecha. Co ja mówię, to całe stado pechów.
Masz rację - dodałem - całe stado.
- Powiem ci jedno - zaczął
Zenek. Interesuję się już od dawna zjawiskami paranormalnymi.
Takie, wiesz, wahadełka, kadzidełka, przepowiednie itp. Nie mam za
dużo czasu, żeby ci o tym dokładnie opowiedzieć, ale wiesz chyba
o czym mówię.
- Wiem, słyszałem co nieco, o tym.
-
Dobrze... Radzę ci, jak będziesz wracał do domu, kup kadzidełka.
Jest tu niedaleko taki sklep, więc nie będziesz miał z tym
problemu. W domu zapalisz i okadzisz wszystkie pomieszczenia dymem z
kadzidełka. Od razu ci się wszystko odmieni na lepsze, zobaczysz,
mówię ci. Powiem więcej, kup farbę i pomaluj np. okna. Żeby, tak
naocznie zacząć odnowę twojego życia. Od razu będzie widać
zmianę, a to pociągnie za sobą inne zmiany. Zobaczysz będzie
lepiej, odmienisz swoje życie na lepsze.
Wracając
do domu, kupiłem kadzidełka, białą farbę na okna, rozpuszczalnik
i pędzle. Zjadłem obiad, zapaliłem dwa kadzidełka i tak chodziłem
po całym domu. Okadziłem wszystkie pomieszczenia bardzo dokładnie
i na koniec postawiłem kadzidełka na stole. Stół
był zasłany gazetami, ponieważ stała tam już farba
i rozpuszczalnik. Zacząłem malować okno. Dobrze mi to wychodziło.
Cofnąłem się trochę, żeby zobaczyć jak to wygląda i niechcący
potrąciłem stół.
No i się zaczęło...
Rozpuszczalnik się rozlał po
gazetach, na to spadły kadzidełka i zaczęło się palić.
Pobiegłem po wiadro, ale zanim nalałem wody, już się na dobre
paliło. Zadzwoniłem po straż. Jak przyjechali i ugasili, to
okazało się, że spaliło się prawie pół domu.
Minęły
dwa tygodnie, idę kupić farbę na remont domu, a tu znowu spotykam
Zenka. Od razu pyta, co się u mnie zmieniło. Mówię mu, że o mało
całego domu nie spaliłem przez te kadzidełka. Po chwili jednak
dodałem, że to przez moją nieostrożność.
Zenek od razu
zaczął: - Widzisz, widzisz, musiało być dużo zła w twoim domu,
że aż trzeba było je ogniem wypalić! Zobaczysz, teraz będzie
lepiej, tylko lepiej...
Słysząc to, nie chciałem dłużej z
nim rozmawiać. Powiedziałem, że śpieszę się, bo czeka na mnie
kolega, który pomaga mi w odbudowie domu. Poszedłem do sklepu po
farbę. W sklepie spotkałem innego kolegę, który przekazał mi, że
szuka pracownika do swojej firmy. Mówię mu, że sam szukam pracy i
mogę chętnie dla niego pracować. Zgodził się od razu, bo szukał
tokarza, a ja mam taki zawód i duży staż.
Wracając do domu
- myślałem; coś się jednak odmieniło. Przed wejściem zajrzałem
do skrzynki na listy, a tam list z zagranicy. Otwieram i czytam, a w
liście żona pisze, że przeprasza i chce wrócić, że była
głupia...
Wchodzę do środka, siadam z wrażenia i nie wiem
co o tym myśleć.