poniedziałek, 27 sierpnia 2012

Mój przyjaciel prosiak (Humoreska) - Jan Orlicki

Kto się za ten tekst obraża, ten się sam za świnię uważa.

Zaczęła mi dokuczać samotność jak nigdy dotąd. Przez czterdzieści lat nie czułem się tak jak teraz. Pomyślałem – czas znaleźć sobie jakiegoś przyjaciela. Wśród ludzi, o nie! Lepiej już wśród zwierząt. Zastanawiałem się co sobie kupić. Psów się boję. Przecież tyle się teraz słyszy, że pies pogryzł, a nawet zdarza się, że zagryzł właściciela. Co to, to nie! Kotów nie lubię, bo nie lubię. Wpadłem na pomysł, że kupię sobie małego prosiaczka. To takie oryginalne – myślę sobie.

Poszedłem więc na bazar i kupiłem. Specjalnie wybrałem samca (knura), żeby koledzy nie podejrzewali mnie o jakieś zboczenia seksualne. No i jest. Zrobiłem mu w łazience specjalne miejsce. Wieczorem zabierałem go na telewizję. Tak się prosiak przyzwyczaił, że musiałem siedzieć do końca programu. I tak, później, było go ciężko oderwać od telewizora.

Przez cały czas, pilnie go obserwowałem i doszedłem do wniosku, że jest bardzo podobny do ludzi. To pokwicze pod ryjem, to kaprysi przy jedzeniu, a do tego niemiłosiernie mlaska. Zupełnie jak człowiek. Gdyby tak jeszcze umiał mówić – to by było coś...

Pewnego dnia, a była to wolna sobota, kupiłem pół litra wódki. Siedzę za stołem i myślę – sam nie będę pił. Nalałem więc prosiakowi trochę do zupy w miseczce.
Twoje zdrowie – mówię do niego, a on jakby mnie zrozumiał i zaczął chlipać zupę. Po paru głębszych, patrzę na niego i mówię – jesteś pijany jak świnia. Spojrzał na mnie ostro. Oj, przepraszam – poprawiłem się – jak człowiek.

Przyglądam się prosiakowi, przyglądam i coraz bardziej rozpoznaję w nim kilku moich znajomych