poniedziałek, 31 grudnia 2012
czwartek, 27 grudnia 2012
poniedziałek, 24 grudnia 2012
WESOŁYCH ŚWIĄT !
Zdrowych, pogodnych i wesołych Świąt Bożego Narodzenia spędzonych w miłym gronie rodzinnym dla wszystkich, którzy wpadli chociaż raz na mój blog
życzy - Jan Orlicki
życzy - Jan Orlicki
niedziela, 23 grudnia 2012
sobota, 22 grudnia 2012
wtorek, 18 grudnia 2012
czwartek, 13 grudnia 2012
Świniobicie (Humoreska) - Jan Orlicki
Wieprzek
już dawno przekroczył setkę. To znaczy ma już ponad 120 kilo
żywej
wagi.
Czas więc go już zabić – powiedział ojciec, a dziadek dodał –
już czas. Cały tydzień szykowaliśmy do tej uroczystości.
Zrobiliśmy podest, na którym miał być opalany i porcjowany
świniak. Dziadek przeczyścił starą lutlampę, a mama z babcią
przygotowały miski i garnki oraz inne potrzebne rzeczy..
Wreszcie
nadeszła oczekiwana wolna sobota. Wszystko było zapięte na ostatni
guzik. Dzień wcześniej nie karmiliśmy wieprzka, dlatego był taki
niespokojny, gdy zjawiliśmy się w chlewie. Przed wejściem do
chlewa dziadek mówił do mnie i do mego ojca, abyśmy nie pokazywali
siekiery i noża świniakowi.
-
On już wyczuwa swoją śmierć. Jak zobaczy narzędzia (siekierę i
nóż) to może być nieszczęście.
-
Co tam ojciec gada – powiedział mój ojciec.
Stanęliśmy
przed nim. Ja z siekierą, ojciec z nożem, a dziadek z miską na
krew. Biedak jak nas zobaczył, stanął jak wryty i po chwili upadł.
-
A nie mówiłem? - odezwał się dziadek – umarł na atak serca.
-
Co tam ojciec za bajki opowiada - mówi mój ojciec – świnia i
atak serca; ha, ha, ha....
Podeszliśmy
bliżej. Rzeczywiście nie żył, a dziadek znowu – a nie mówiłem,
a nie mówiłem...
-
To już koniec. Całą uroczystość diabli wzięli – powiedział
ojciec.
-
Cały tydzień przygotowań poszedł na marne – dodał dziadek.
niedziela, 9 grudnia 2012
czwartek, 6 grudnia 2012
niedziela, 2 grudnia 2012
środa, 28 listopada 2012
piątek, 23 listopada 2012
poniedziałek, 19 listopada 2012
środa, 14 listopada 2012
niedziela, 11 listopada 2012
środa, 7 listopada 2012
niedziela, 4 listopada 2012
Pustka (Humoreska) - Jan Orlicki
Od
dziś mam urlop. Niby pierwszy dzień wolny, a już zaczynam się
nudzić. Jednak co praca to praca, chociaż nieraz miałem jej
serdecznie dość.
Co
tu robić? Postanowiłem iść na spacer. Świeże powietrze, trochę
wysiłku na pewno dobrze mi zrobi. Może przyjdzie mi jakiś pomysł
do głowy jak wykorzystać te wolne dni. Przechodząc obok baru
spotkałem kolegę jeszcze z lat szkolnych, którego dawno już nie
widziałem.
-
Cześć Stefan! Co u ciebie?
-
Cześć! Tak jak widzisz.
-
To znaczy piweczko?
-
Choć do środka, pogadamy.
Weszliśmy.
Kupiłem po piwie i zaczęliśmy rozmowę:
-
Więc co porabiasz Stefan? - pytam.
-
Ostatnio jestem w transie, czyli piję na okrągło. Z pracy mnie
wywalili.
-
To niedobrze, stary! Musisz się wziąć za siebie i wyjść z tego.
-
Tak, masz rację. Muszę z tym skończyć. Właśnie dziś rano to do
mnie dotarło. Jak wstałem, to cały się trząsłem. Nie mogłem
się ogolić. To był koszmar. Później poczułem wewnątrz siebie
jakąś dziwną pustkę. Tego się nie da opowiedzieć. Pomyślałem,
a właściwie wyszło to ze mnie, że muszę coś z tym zrobić. Coś
dobrego, aby wypełnić tę pustkę. Rozumiesz to?
-
Wydaje mi się, że rozumiem, chociaż nie znam takiego uczucia.
-
Jeśli możesz to postaw mi jeszcze jedno piwo. Wypije je, bo
wiesz... kac jest tylko kacem. Później trochę wydobrzeję i pójdę
szukać pracy, a może ty masz coś dla mnie?
-
Nie mam. U nas nie ma szans w najbliższym czasie, ale jak coś będę
wiedział to dam ci znać.
-
Szkoda!
-
No, dobrze Stefan. Muszę już iść. Życzę ci, abyś jak
najszybciej znalazł pracę i wyszedł z tego. To... ja już idę.
Cześć!
-
Poczekaj, ja też wychodzę.
Z
baru wyszliśmy razem. Po chwili się rozstaliśmy. On poszedł
szukać pracy, a ja na dalszy spacer. Na spacerze zwiedziłem kilka
sklepów, posiedziałem na ławeczce czytając gazetę. I tak
zleciały mi trzy godziny. Czas więc wracać do domu.
Przechodząc
obok tego samego baru, gdzie piłem piwo ze Stefanem, zobaczyłem go
ponownie. Był już kompletnie pijany. Chciałem go ominąć, lecz on
mnie zauważył.
-
Cześć stary! - powiedział, a właściwie wybełkotał.
-
Cześć! Widzę, że wypełniłeś tę pustkę, o której mówiłeś.
Nie
odpowiedział. Machnął tylko ręką i poszedł zataczając się.
środa, 31 października 2012
sobota, 27 października 2012
poniedziałek, 22 października 2012
piątek, 19 października 2012
wtorek, 16 października 2012
sobota, 13 października 2012
wtorek, 9 października 2012
sobota, 6 października 2012
środa, 3 października 2012
sobota, 29 września 2012
wtorek, 25 września 2012
poniedziałek, 24 września 2012
niedziela, 23 września 2012
piątek, 21 września 2012
czwartek, 20 września 2012
poniedziałek, 17 września 2012
piątek, 14 września 2012
środa, 12 września 2012
poniedziałek, 10 września 2012
sobota, 8 września 2012
Białe plamy (Humoreska) - Jan Orlicki
Na
świecie, a u nas w kraju szczególnie, jest wiele nie wyjaśnionych
różnego rodzaju spraw. Tych dawnych już prawie zapomnianych, jak i
tych z ostatnich lat.
Jeżeli
jakaś historia jest nie wyjaśniona, to mówimy, że jest to „biała
plama”. Nic nie widać, nic nie słychać - tak w krótkich
słowach można to określić.
Pewien
naukowiec, dodam, że to Polak, a nie jak to zwykle bywa –
amerykański, od wielu lat próbował zbadać to zjawisko. W końcu
doszedł do wniosku, że za to odpowiedzialny jest nasz mózg, a
konkretnie "białe plamy" na mózgu. Znalazł również metodę
usuwania owych białych plam.
Proste
rozwiązanie jak zwykle okazało się genialne. Jego metoda polega na
tym, że tomografia pokazuje nam, w którym miejscu znajduje się
biała plama. Następnie w czaszce wiercimy nie wielki otwór. Do
otworu wkładamy strzykawkę i ściągamy białą plamę. Cała
operacja jest obserwowana na ekranie monitora.
Pozostałą
lukę po plamie, należało jakoś wypełnić. Najlepiej szarymi
komórkami. I tu znowu naukowiec wpadł na prosty sposób. Wynalazł
specjalny preparat zastępujący szare komórki. Przez dłuższy czas
nie chciał zdradzić recepty na sporządzenie owego preparatu, ale w
końcu, czego to się nie robi dla nauki - zdradził przepis.
Trzeba
drobno rozkruszyć szare mydło i dokładnie rozpuścić w
destylowanej wodzie tak, aby nie była to zbyt rzadka, ani zbyt gęsta
zawiesina. Preparat o roboczej nazwie "Szare MC2" wstrzykujemy
przez otwór w czaszce w miejsce po białej plamie. I gotowe.
Jest
to niewątpliwie sukces całej medycyny, jak określili to inni
wybitni naukowcy. Wprowadzenie go do powszechnego użytku spowoduje,
że wiele spraw stanie się jasnymi sprawami. Ot choćby niejasna do
dziś sprawa - prywatyzacji !
czwartek, 6 września 2012
środa, 5 września 2012
niedziela, 2 września 2012
sobota, 1 września 2012
piątek, 31 sierpnia 2012
czwartek, 30 sierpnia 2012
wtorek, 28 sierpnia 2012
poniedziałek, 27 sierpnia 2012
Mój przyjaciel prosiak (Humoreska) - Jan Orlicki
Kto
się za ten tekst obraża, ten się sam za świnię uważa.
Zaczęła
mi dokuczać samotność jak nigdy dotąd. Przez czterdzieści lat
nie czułem się tak jak teraz. Pomyślałem – czas znaleźć sobie
jakiegoś przyjaciela. Wśród ludzi, o nie! Lepiej już wśród
zwierząt. Zastanawiałem się co sobie kupić. Psów się boję.
Przecież tyle się teraz słyszy, że pies pogryzł, a nawet zdarza
się, że zagryzł właściciela. Co to, to nie! Kotów nie lubię,
bo nie lubię. Wpadłem na pomysł, że kupię sobie małego
prosiaczka. To takie oryginalne – myślę sobie.
Poszedłem
więc na bazar i kupiłem. Specjalnie wybrałem samca (knura), żeby
koledzy nie podejrzewali mnie o jakieś zboczenia seksualne. No i
jest. Zrobiłem mu w łazience specjalne miejsce. Wieczorem
zabierałem go na telewizję. Tak się prosiak przyzwyczaił, że
musiałem siedzieć do końca programu. I tak, później, było go
ciężko oderwać od telewizora.
Przez
cały czas, pilnie go obserwowałem i doszedłem do wniosku, że jest
bardzo podobny do ludzi. To pokwicze pod ryjem, to kaprysi przy
jedzeniu, a do tego niemiłosiernie mlaska. Zupełnie jak człowiek.
Gdyby tak jeszcze umiał mówić – to by było coś...
Pewnego
dnia, a była to wolna sobota, kupiłem pół litra wódki. Siedzę
za stołem i myślę – sam nie będę pił. Nalałem więc
prosiakowi trochę do zupy w miseczce.
Twoje
zdrowie – mówię do niego, a on jakby mnie zrozumiał i zaczął
chlipać zupę. Po paru głębszych, patrzę na niego i mówię –
jesteś pijany jak świnia. Spojrzał na mnie ostro. Oj, przepraszam
– poprawiłem się – jak człowiek.
Przyglądam
się prosiakowi, przyglądam i coraz bardziej rozpoznaję w nim kilku
moich znajomych
Subskrybuj:
Posty (Atom)